Wuhan Marathon - 2.13'31"

7. Wojskowe Igrzyska Sportowe w Wuhan dobiegły końca. W Chinach uzyskałem swój trzeci wynik w karierze w maratonie – 2.13’31”. Osiągnięty rezultat pozwolił mi dołożyć cegiełkę do sukcesu jakim była wygrana w klasyfikacji drużynowej. Dodatkowo po raz kolejny mogłem posłuchać Mazurka Dąbrowskiego stojąc na najwyższym stopniu podium co za każdym razem wzbudza we mnie ogromne emocje. W klasyfikacji indywidualnej zająłem wysokie 6. miejsce. Wynik osiągnięty na tak trudnej trasie jak w Wuhan pozwala mi myśleć optymistycznie o wiosennej próbie uzyskania minimum na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.
Przygotowania
Przygotowania do maratonu w Wuhan były dla mnie bardzo trudne przede wszystkim ze względu na długą rozłąkę z rodziną. Włączając czas trwania Igrzysk, praktycznie przez 3 miesiące nie było mnie w domu. Dla młodego ojca jest to ogromne wyrzeczenie. Wymagało to również poświęcenia ze strony żony oraz syna. W związku z tym chciałem zrobić wszystko aby wykorzystać ten czas jak najlepiej. Do maratonu przygotowywałem się z trenerem Marczakiem , z którym rozpocząłem współpracę w czerwcu bieżącego roku. Wcześniej przez trzy lata trenowałem siebie samego. Trening zmienił się bardzo mocno co rodziło pewne obawy ale też wzbudzało nadzieję. Każda zmiana jest nowym bodźcem ,którym może okazać się kluczem do sukcesu. Przede wszystkim zwiększył się mocno kilometraż, nigdy wcześniej nie biegałem tak dużo. Prędkości na wybieganiach mocno spadły, musiałem w jakiś sposób kompensować przyrost objętości. Wcześniej taki rodzaj treningu biegałem po 4’00”-3’50”/km, w trakcie tych przygotowań biegałem po 4’30”-4’15”. Miało to pozytywne skutki takie jak zwiększenie wytrzymałości poprzez wydłużenie czasu pracy oraz spadek masy ciała. Poza tym wydłużył się okres przygotowawczy. Patrząc wstecz mogę stwierdzić ,że przygotowania do tego maratonu objęły pełne 16 tygodni. Trening interwałowy również uległ zmianie, prędkości spadły ale objętość interwałów wzrosła. Muszę przyznać ,że przy takich przygotowaniach ciężko było mi określić na co stać mnie podczas startu docelowego. Powodem był po prostu brak treningów, na których mógłbym zweryfikować swój aktualny poziom. Czułem się przygotowany bardzo dobrze wytrzymałościowo i siłowo ale zastanawiałem się jak to będzie wyglądało wydolnościowo na poziomie 3’05”/km. Całe przygotowania przebiegły bez większych zakłóceń, trening wykonałem w 99%. Jedyne co się nie udało to sprawdzian podczas półmaratonu w Uściu nad Łabą. Z powodu mocnej kolki nie byłem tam w stanie zmusić się do normalnego biegu. Do Wuhan jechałem nastawiony optymistycznie z wiarą ,że wszystko będzie dobrze.
Wuhan
Podróż do Chin była sporym wyzwaniem ponieważ trwała bardzo długo, w związku z czym wypadło trochę treningu. Poza tym w trakcie tak długiej podróży istnieje największe ryzyko złapania wirusa lub jakiegoś zatrucia co mogłoby z miejsca przekreślić całe przygotowania. Start w maratonie zaplanowany był na 27.10 a w podróż wyruszyłem już 15.10. Najpierw jechałem pociągiem do Warszawy ,który spóźnił się raptem 230 minut J. Przenocowałem w Warszawie i od rana uczestniczyłem w uroczystościach wojskowych oraz odprawie. Po 10 godzinach wreszcie wsiedliśmy do samolotu ,którym lecieliśmy kolejne 9 godzin. Na szczęście na miejscu wszystko szło już dość sprawnie i 2h po wylądowaniu trafiliśmy już do wioski ,,olimpijskiej”. Na miejscu przywitała nas letnia pogoda, temperatura powietrza wynosiła około 25 stopni. Wspomniana wioska to nowo wybudowane osiedle ,które pomieściło wszystkie reprezentacje, wolontariuszy oraz obsługę. Warunki socjalne były bardzo dobre, co nie jest regułą na tego typu zawodach. Często zdarza nam się mieszkać na jednostkach wojskowych. Chińczycy przyjęli nas bardzo ciepło i dbali o każdy szczegół. Organizacyjnie, z punktu widzenia zawodnika, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jako zawodnicy mieliśmy spore obawy co do jedzenia ale na szczęście na miejscu czekała na nas stołówka wielkości 150-80m. W środku znajdowały się stanowiska z kuchnią chińską, europejską, międzynarodową, śródziemnomorską, piekarnią oraz inne. Jedzenie było w związku z tym urozmaicone i bezpieczne. W związku z tym mogłem ze spokojem zrealizować dietę białkowo-węglowodanową w ostatnim tygodniu przed startem. Na początku od soboty popołudnia do środy południa ograniczałem maksymalnie węglowodany. Były to ciężkie dni ponieważ brakowało energii, organizm był mocno zmęczony a do tego powoli narastało napięcie związane z niedzielnym startem. Po zakończeniu pierwszej fazy diety starałem się nasycić organizm węglowodanami ,zwiększając ich spożycie aż do startu. Taki zabieg ma na celu zwiększenie ilości glikogenu w organizmie. W Wuhan spędziłem 12 dni ale tylko raz opuściłem wioskę, jadąc na start maratonu. Nie było to przyjemne ale niestety podchodząc profesjonalnie do treningu nie mogłem sobie pozwolić na zwiedzanie, z resztą nawet na miejscu trenowałem jeszcze dwa razy dziennie.
Strategia
Do samego końca czekałem z określeniem strategii na bieg w związku z dynamicznie zmieniającą się pogodą. Na szczęście optymistyczne prognozy sprawdziły się i na weekend startu mocno się ochłodziło. Wcześniej panowały takie warunki ,że połamanie 2.20 byłoby sukcesem. Głównym celem na bieg było wywalczenie złotego medalu w klasyfikacji drużynowej. W związku z tym wraz z kolegami z drużyny przyjęliśmy bezpieczną taktykę zakładającą pokonanie połówki w granicy 1.06’00”, co dawałoby nam szanse powalczenia o minimum olimpijskie w wypadku dobrego samopoczucia. Dzień przed startem otrzymaliśmy informację od trenera ,który pojechał na rekonesans trasy ,że bieg nie będzie łatwy. Cała trasa miała być mocno pagórkowata i wyjątkowo kręta.
42,195
Start maratonu zaplanowano na godzinę 8.00. Budzik nastawiłem na 5.00. Po szybkim śniadaniu, godzinę później jechaliśmy już na miejsce startu. Pogoda była dobra, było bezwietrznie, padał lekki deszczyk a temperatura była przystępna. Rozgrzewkę rozpocząłem 45’ przed startem, składała się z 2 spokojnych kilometrów, rozciągania i kilku spokojnych rytmów. Na starcie stałem wraz z kolegami – Mariuszem Giżyńskim, Marcinem Chabowskim oraz Henrykiem Szostem. Po strzale startera wszyscy ruszyli mocno ale już po chwili zaczęli mocno zwalniać i rozglądać się po sobie. W związku z tym pierwszy kilometr pokonaliśmy bardzo wolno – 3’15”. Przy takim wariancie biegu zakładaliśmy rezygnację z walki o minimum i skupienie się na rywalizacji drużynowej. Na szczęście wkrótce później zaczęło się coś dziać. Zawodnicy jeden po drugim lekko rytmowali po czym chowali się za resztą. Jest to typowe zjawisko przy imprezach mistrzowskich gdzie liczy się przede wszystkim miejsce. Nikt nie chce brać na siebie ciężaru prowadzenia grupy. Tegoroczna impreza zgromadziła bardzo utytułowanych zawodników dlatego liczyliśmy na to ,że któryś z nich w końcu ruszy dzięki czemu cała grupa również nabierze tempa. W każdym razie nikt z nas nie brał udziału w opisanych gierkach. Staraliśmy się biec równo i czekać na bardziej zdecydowane ruchy. Nie czekaliśmy długo, po minięciu znacznika 5km w czasie – 15’55”, zawodnik z Bahrajnu ruszył zdecydowanie poniżej 3’00/km. Wraz z Marcinem i Heniem ruszyliśmy za kilkoma zawodnikami biegnąc swoim tempem. Trasa cały czas była mocno pagórkowata przez co cały czas zmienialiśmy rytm biegu, osobiście bardzo nie lubię takich tras ale na to akurat nie miałem wpływu. Drugą piątkę przebiegliśmy w 15’17”, co na tej trasie było bardzo szybko. Tempo nadawał zawodnik z Tunezji. W pierwszej grupie biegło trzech zawodników, za nimi dwóch kolejnych a następnie nasza grupa licząca pięciu zawodników. Mariusz od początku ruszył wolniej ponieważ miał inną taktykę na ten bieg. Trzecia piątka nie przyniosła zmiany jeśli chodzi o profil trasy, w dalszym ciągu walczyliśmy z kolejnymi wzniesieniami . Trzecią piątkę pokonaliśmy w 15’28”. Biegłem tempem na wskaźnik mając jednak świadomość ,że jeśli trasa się nie zmieni to nie ma szans na utrzymanie takiego rytmu do mety mimo bardzo dobrego samopoczucia. Czułem się naprawdę luźno, miałem pełen komfort. Od 14km wraz z Marcinem i Heniem przejęliśmy stery nad grupą. Zaczęliśmy współpracować zmieniając się co kilometr na prowadzeniu. Dobrze nam szło ponieważ podbiegi były coraz bardziej strome a nam w dalszym ciągu udawało się utrzymywać dobre tempo, czwartą piątkę przebiegliśmy w 15’35”. Co pięć kilometrów każdy kraj miał stolik dla siebie gdzie czekały na nas napoje. Ja zdecydowałem się biec bez żeli, na samych węglowodanach z picia. Na każdym punkcie wypijałem 250ml węglowodanów (15 gramów). Półmetek minęliśmy w czasie około 1.05’55”, czyli zgodnie z wcześniej założonym planem. Odcinek między 20-25km był zdecydowanie najcięższym fragmentem trasy. Strome i krótkie podbiegi oraz tak samo strome i krótkie zbiegi kosztowały nas sporo siły. Ciężko było utrzymywać stałe i mocne tempo dlatego kolejny międzyczas był już trochę słabszy od poprzednich - 15’43”. Po 25km wybiegliśmy w końcu z parku nad jeziorem, trasa była już względnie płaska. Na 29km trasy złapał mnie kryzys, przez co zacząłem tracić dystans do Henryka i zawodnika z Mongolii. Podobne problemy zaczął mieć Marcin. Wszyscy zaczynaliśmy odczuwać trudy ciężkiej trasy. Ten odcinek pokonałem w 15’52”. Biegłem sam, przede mną Marcin a jeszcze dalej Henryk. Zwolniłem do tempa 3’20”-3’15” . Ten fragment trasy był dla mnie najcięższy co miało odzwierciedlenie w międzyczasie - 16’28”. Nie traciłem nadziei i zacząłem walczyć z sobą zbierając się i przyspieszając. Dodatkowo widziałem ,że chłopaki przede mną również przeżywają trudne chwile. Bardzo szybko dochodziłem Marcina ,którego minąłem na początku 36 kilometra, widziałem że mocno cierpi. Biegliśmy w tym momencie w pięknej scenerii mając po obu stronach urokliwe jeziora. Wiedziałem już ,że złoto drużynowo powinno być niezagrożone. W głowie zacząłem liczyć jaki wynik mogę osiągnąć na mecie. Wyszło ,że jestem w stanie połamać 2.14’. Dodało mi to dużo siły dzięki czemu przyspieszyłem do 3’12”. Wytrzymałościowo i mięśniowo byłem dobrze przygotowany dzięki czemu biegło mi się w dalszym ciągu bardzo dobrze. Przede mną biegł Henryk w raczej bezpiecznej dla niego odległości. Ja mimo wszystko postanowiłem powalczyć do końca o wynik. Odcinek między 35-40km pokonałem w 16’05”. Do mety miałem już tylko dwa kilometry! Spiąłem się ponieważ przed metą czekały na mnie kolejne podbiegi do pokonania, tym razem nie strome lecz długie. Na metę wbiegałem z uśmiechem na ustach ponieważ nabiegałem właśnie swój trzeci wynik w karierze. Zaraz za metą przywitał mnie Henryk Szost, razem poczekaliśmy jeszcze na Marcina i Mariusza po czym wspólnie ruszyliśmy dalej. W drodze do szatni narzekaliśmy na maraton, trasę i zniszczone nogi :P
Podsumowanie
Start w Wuhan oceniam bardzo pozytywnie ponieważ osiągnąłem jeden z lepszych wyników. Do tego udało się zrealizować główny cel ,którym było zdobycie złotego medalu. Osiągnięty wynik daje mi również podstawy do tego aby myśleć realnie o pobiciu swojego rekordu życiowego 2.11’34” oraz o wywalczeniu kwalifikacji na Igrzyska w Tokio. Zdaję sobie sprawę ,że będzie to zadanie bardzo trudne ale co najważniejsze realne. Na wiosnę muszą zostać spełnione jednak pewne warunki, przygotowania muszą przebiegać bez zakłóceń, trasa musi być płaska, do tego muszę mieć sporą grupę zawodników biegnących na określony wynik, temperatura w trakcie biegu najlepiej jakby nie przekraczała 15 stopni. Najistotniejsze jak zawsze będzie jednak odpowiednie przygotowanie, bez formy nawet najlepsze warunki nie będą nic znaczyły. Trzymajcie kciuki bo zostało już tylko jedno podejście!