Mistrzostwo Polski w przełajach !

          Na Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych do Olszyny jechałem po złoty medal. Nic innego mnie nie interesowało. Byłem zmęczony po półmaratonie w Gdyni ,który biegałem raptem sześć dni wcześniej. To mógł być problem ale na szczęście nie był! Sięgnąłem po ósmy tytuł Mistrza Polski z czego po raz trzeci w biegu przełajowym.

 

 

 

          Po starcie w Gdyni musiałem odpocząć kilka dni. Szarpanie się z wiatrem przez 21km w tempie około 3’00”/km pozostawiło ślad w mięśniach. Odpoczynek polegał na treningu akumulacyjnym ,bez stosowania mocnych akcentów. Pierwszego dnia wykonałem 25km w tempie 4’05”, czułem się dobrze. Zmęczenie przyszło dopiero we wtorek, wreszcie poczułem się jak po półmaratonie!  Tego dnia zrobiłem dwa krótkie treningi, łącznie 30km po około 4’00”/km. Kolejnego dnia wykonałem serię dziesięciu podbiegów dwustumetrowych na pobudzenie, w sumie na dwóch treningach 31km. Czwartego dnia po starcie zaplanowałem 25km w tempie szybszego rozbiegania, wyszło po 3’42”. Piątkowy rozruch to już spokojne dwudziestokilometrowe rozbieganie po 3’57”.

 

 

 

           Sobota przywitała wszystkich uczestników piękną słoneczną pogodą. Start biegu na krótkim dystansie (4km) zaplanowany był na 14.10. Wybrałem krótki dystans ponieważ szukałem przetarcia startowego, bieganie długiego dystansu byłoby z pewnością zbyt dużym obciążeniem dla mojego organizmu. Po półmaratonie, bieg w przełaju na 10km mógłby skutecznie zakończyć moje plany uzyskania dobrego wyniku podczas Orlen Warsaw Marathon.  Poza tym czułem się pewnie nawet na krótkim dystansie. W końcu dwa lata wcześniej wygrałem w Jeleniej Górze właśnie na 4km. Różnica była taka ,że wtedy nikt na mnie nie stawiał, teraz czułem się zdecydowanym faworytem.

 

 

 

          Ostatnie godziny przed startem byłem spokojny, zrelaksowany. To zdecydowanie dobra oznaka. Stresuję się wyłącznie wtedy gdy nie jestem pewny swojej dyspozycji lub gdy jest ona słaba. Na rozgrzewce spotkałem wielu znajomych, zarówno zawodników jak i trenerów. Świat maratonu jest trochę oddzielony od tego bieżniowego i przełajowego. Zazwyczaj gdy zawodnicy przechodzą na ulicę to już raczej nie wracają z powrotem. Start w Olszynie był więc okazją do odświeżenia niektórych znajomości. Na rozgrzewce przebiegłem 5km w tempie poniżej 4’00/km. Musiałem się odpowiednio dogrzać i przygotować na mocne ruszenie od  samego początku… 

 

 

 

          Na linii startu oprócz mnie ustawiło się 31 zawodników. Większość z nich była ode mnie młodsza o przynajmniej 10 lat! Do pokonania mieliśmy 4 okrążenia, każde o długości 1km. Na każdej pętli jeden stromy podbieg, niestabilne podłoże oraz wiele zakrętów. Po strzale startera ruszyłem bardzo mocno aby inni zawodnicy nie zamknęli mi dostępu do czoła grupy… W ten sposób mogłem szybko objąć prowadzenie i narzucić własne tempo. Dystans był krótki więc nie chciałem marnować czasu. Planowałem pobiec na tyle mocno aby szybko oderwać się od grupy i potem na spokojnie kontrolować bieg. Gdy zaczął się podbieg szarpnąłem, moje tempo utrzymywał tylko jeden zawodnik, srebrny medalista sprzed roku, reszta została trochę z tyłu. Pierwszy kilometr pokonałem w 2’59”, bardzo mocno jak na tak ciężki teren. Wkrótce później usłyszałem jak ktoś krzyczy do rywala biegnącego za moimi plecami aby się rozluźnił i nie biegł tak spięty. Była to dla mnie cenna wskazówka, wiedziałem że tempo jest wystarczające aby w krótkim czasie urwać się rywalowi. Gdy zaczął się drugi podbieg trenerzy wzdłuż trasy zaczęli kolejno krzyczeć… 5 metrów! 10 metrów ! 15 metrów ! Urywałem się i to już w połowie drugiej pętli. Założenie przedstartowe było zrealizowane, na trzecią pętle wbiegałem sam, ze sporą przewagą. Drugi kilometr pokonałem w 3’04”. Czując się bezpiecznie postanowiłem zwolnić i dobiec bezpiecznie do mety, nie ryzykując urazu czy skręcenia kostki. Dwa ostatnie okrążenia pokonałem odpowiednio w 3’12” i 3’18”. Nie musiałem biec szybciej… Mogłem spokojnie cieszyć się biegiem oraz zwycięstwem. Linię mety przekroczyłem z uśmiechem na twarzy. Właśnie wywalczyłem swój ósmy tytuł Mistrza Polski w karierze!

 

Fot. Paweł Wiśniewski