Mistrzostwa Polski w biegu na 10km - 3 miejsce

Pomysł wystartowania w Mistrzostwach Polski w biegu na 10km wpadł mi do głowy dwa dni przed startem w wyniku ponownego otwarcia zapisów… Stworzyło mi to okazję do podjęcia najbardziej spontanicznej decyzji w mojej karierze. Byłem w tak mocnym treningu ,że zastanawiałem się czy to w ogóle ma prawo się udać. Ostatecznie stwierdziłem ,że decyzję podejmę kolejnego dnia na treningu w przeddzień mistrzostw! Wykonałem 18kilometrowy rozruch, po którym zdecydowałem się na podróż do Poznania. Dzięki podjętej decyzji cieszyłem się kolejnego dnia z szóstego medalu na dystansie 10km w swojej karierze!
Start Mistrzostw Polski w biegu na 10km odbywał się w środę 11 listopada. Ostatnie dwa tygodnie przed startem trenowałem solidnie i przede wszystkim bardzo dużo. Ostatni tydzień przed startem to aż 232 wybieganych kilometrów a jeszcze poprzedni to 233km. Jeszcze w niedzielę wykonałem na popularnym Zakręcie Śmierci 40kę w średnim tempie – 3’28”/km. W poniedziałek przebiegłem łącznie na dwóch treningach 30km… Mięśniowo byłem zmęczony bo każdy trening w Jakuszycach to również naturalna siła biegowa wynikająca przede wszystkim z pagórkowatego charakteru tras biegowych. Wiedziałem ,że decydując się na start podejmuję dość szaloną decyzję. Miałem jednak dobre przeczucie! Wiedziałem ,że z powodu wykonanego treningu nie będzie mnie stać na bieganie w granicach rekordu życiowego. Liczyłem jednak ,że wystarczy to na medal Mistrzostw Polski.
Gdy przystępujesz do startu zmęczony musisz biec taktycznie. W innym przypadku czeka Cię po prostu porażka, w takiej sytuacji nie ma miejsca na odważne bieganie i szafowanie siłami. Po strzale startera czołówka od razu uformowała się w zwarty szyk. Na prowadzenie wyszedł Kamil Jastrzębski ,który lubi rozgrywać biegi tempowo, jego taktyka była do przewidzenia ponieważ nie należy raczej do szybkich biegaczy. Zająłem miejsce za nim i liczyłem na to ,że będzie utrzymywał umiarkowane tempo przez jak najdłuższy czas. Pierwsze trzy kilometry przebiegliśmy spokojnie, to był dla mnie idealny scenariusz ,który stwarzał możliwość powalczenia o coś więcej. Niestety wkrótce później zaczęło się nakręcanie tempa. Grupa od razu się przerzedziła. Ton rywalizacji w dalszym ciągu nadawał Kamil ale za moimi plecami utrzymywał się już tylko jeden rywal, był nim Kamil Karbowiak. Reszta rywali sukcesywnie zostawała w tyle. Po czwartym kilometrze na prowadzenie wyszedł ten ,który do tej pory biegł za moimi plecami. Od razu poczułem mocniejsze szarpnięcie, w tym momencie skończyła się zabawa. Utrzymywałem rywali przez dwa kolejne kilometry, które przebiegliśmy w tempie 2’54”/km. Przy zmęczonych nogach to tempo było dla mnie zdecydowanie za mocne. Zacząłem tracić dystans. Na szczęście miałem dużą przewagę nad goniącą mnie grupą. Co kilometr kontrolowałem tempo i wiedziałem że zawodnicy z tyłu nie są w stanie mi zagrozić. Trzy kolejne kilometry przebiegłem równo jak w zegarku po 3’00”. Wystarczyło pobiec ostatni kilometr tak samo aby rywalizację zakończyć z bardzo przyzwoitym czasem, jak na te okoliczności, czyli 29’45”. Nagle zaatakowała mnie kolka i to na tyle mocno ,że zacząłem częściej oglądać się za siebie… Ze względu na ból zwalniałem coraz bardziej. Mimo ,że rywale to wykorzystali aby zbliżyć się do mnie to ich strata była zbyt duża aby mi zagrozić. Ostatni kilometr przebiegłem w 3’10” ponieważ mogłem sobie na to pozwolić. Nie chciałem nadwyrężać wątroby przed czekającym mnie wkrótce maratonem. Linię mety przekroczyłem z czasem 29’55” co pozwoliło mi sięgnąć po brązowy medal Mistrzostw Polski!
Fot. Tomasz Szwajkowski