Mistrz Polski w półmaratonie 2017 !

          Wjeżdżając do Piły myślałem o tym ,że już raz wyjechałem z tego miasta ze złotym medalem Mistrzostw Polski w półmaratonie... Było to pięć lat temu! Później startowałem w mieście nad GWDĄ dwukrotnie zdobywając jeden brązowy medal. Tym razem przyjechałem do Piły aby powtórzyć sukces z roku olimpijskiego oraz by sprawdzić formę przed zbliżającym się 39. Maratonem Warszawskim, głównym startem jesiennego sezonu!

 

 

 

PRZYGOTOWANIA

 

           Treningi wznowiłem w połowie lipca. Od początku były one ukierunkowane pod maraton. Całą swoją uwagę skupiłem właśnie na tym jednym starcie. Mistrzostwa Polski w Pile miały być dla mnie sprawdzianem formy ,który zamierzałem zaliczyć jak najlepiej. Po bardzo owocnych przygotowaniach wiosennych w Szklarskiej Porębie ponownie wybrałem tę miejscowość na swoją bazę treningową. Na początku skupiłem się na pracy tlenowej oraz podbudowie siłowej. Biegałem ponad dwieście kilometrów w tygodniu, większość po pofałdowanych reglach. Po dwóch tygodniach ciężkiej pracy pojechałem do Warszawy na Bieg Powstania Warszawskiego aby ,,przetrzeć się" przed kolejnym obozem w Szklarskiej. Start w Warszawie wyszedł pozytywnie ponieważ zwyciężyłem z dobrym czasem i sporą rezerwą. Na początku sierpnia wykonałem jedną z cięższych jednostek treningowych. Przebiegłem na treningu maraton w 2.28'.  Wkrótce później kontynuowałem przygotowania w górach realizując główne założenia. Bazowały one na treningach tempowych oraz długich umiarkowanych biegach w pofałdowanym terenie. Tempa biegałem pomiędzy 2'59"-3'06" na odcinkach od 1-6km. Trenowałem bardzo solidnie, pod koniec obozu byłem już okropnie zmęczony. Do Piły jechałem z ciężkimi nogami i brakiem świeżości. Start na dystansie półmaratonu w trakcie przygotowań do królewskiego dystansu zawsze biegałem z ciężkiego treningu więc nie martwiłem się zbytnio. Jechałem powalczyć o złoto i dobry wynik.

 

 

 

 

START

 

          Na starcie sprawdziłem listę obecności, na której zabrakło głównych rywali. Nie zdziwiło mnie to zbytnio ponieważ w Pile nie przewidziano nagród za Mistrzostwa Polski! W związku z tym zawodnicy ,którzy mogli mi zagrozić wybrali inne starty... Skupiłem się na walce o dobry wynik. W zastępstwie mocnych Polaków stawiło się jednak dwóch Kenijczyków z grupy Benedek Team.... Postanowiłem zaryzykować i ,,zabrać się" z chłopakami aby powalczyć o naprawdę dobry wynik. Po starcie Kenijczycy nie marnowali czasu i od początku narzucili mocne tempo. Po kilometrze wiedziałem ,że tempo jest dla mnie za mocne. Wyboru jednak nie miałem zbyt wielkiego. Mogłem albo ryzykować i biec z Kenijczykami albo odpuścić i cały dystans biec samemu. Wierzyłem ,że jestem dobrze przygotowany więc zdecydowałem się na ryzyko. Kenijczycy nie zwalniali, po pierwszym kilometrze pokonanym w 2'56", drugi przebiegli jeszcze szybciej w 2'54". Kolejne dwa kilometry były już spokojniejsze, pokonaliśmy je równo  po 2'59". Cieszyłem się ponieważ takie tempo mój organizm tolerował. Widziałem jednak ,że Kenijczycy niechętnie biegli w moim towarzystwie i wiedziałem ,że będą chcieli mnie szybko zgubić. Na piątym kilometrze szarpnęli bardzo mocno, początkowo dawałem radę trzymać się blisko nich. Po chwili szarpnęli jednak jeszcze mocniej i zaczęła się wytwarzać między nami luka. Nie dawałem rady jej skleić. Skromna przewaga zaczęła powolnie rosnąć. Nie byłem w stanie nic z tym zrobić ponieważ przyspieszenie spowodowało wyrzut kwasu mlekowego. Nic dziwnego skoro piąty kilometr przebiegłem w 2'52". Wiedziałem już ,że kolejne 16 kilometrów przebiegnę w samotności. Piątkę pokonałem w 14'38" czyli w tempie na 1.01"50"! Walczyłem ze skutkami zalania mięśni kwasem mlekowym. Wiedziałem ,że przesadziłem i teraz tempo będzie już tylko spadało. W rywalizacji o Mistrzostwo Polski po pierwszych pięciu kilometrach miałem blisko minutę przewagi. Czułem się bezpiecznie. Przez kolejne kilometry biegłem samotnie walcząc jeszcze o jak najlepszy wynik. Międzyczas z dziesiątego kilometra wynosił 29'58", co jest bardzo dobrym czasem. Drugą piątkę pokonałem już jednak w 15'20" co nie było najlepszą perspektywą. Skupiłem się na tym aby biec swobodnie, równym i w miarę mocnym tempem i nie sugerować się czasem. Nie miałem kontaktu ani z Kenijczykami ani z grupą ,,pościgową". Na piętnastym kilometrze zegar pokazywał 46'14". Nie zastanawiałem się skąd wziął się taki czas. Stwierdziłem ,że w takiej sytuacji nie ma sensu dalej walczyć o wartościowy wynik bo nie ma już na niego szansy. Ostatnie sześć kilometrów przebiegłem spokojnie, moja pozycja była niezagrożona. Ostatnia prosta była bardzo miłym przeżyciem. Sporo ludzi stało w strefie mety i gorąco  mi kibicowało gdy przekraczałem linię mety oraz sięgałem po siódmy już tytuł Mistrza Polski w mojej karierze! Na mecie osiągnąłem wynik 1.05'32"...

 

 

 

 

EPILOG

 

          Kolejnego dnia przeczytałem oficjalną wiadomość o pomyłce w wyniku ,której przebiegliśmy o 225m więcej niż powinniśmy. Po biegu czułem smutek ponieważ nie zaliczyłem sprawdzianu przed warszawskim maratonem pozytywnie. Informacja jaką przeczytałem dodała mi otuchy. 225m to przy moim tempie jakieś 41"! Szybko uruchomiłem myślenie i okazało się ,że gdyby nie pomyłka przebiegłbym półmaraton w czasie 1.04'50". Dzisiaj wiem ,że stać mnie było na wynik w granicach 1.04'30"-1.04'20", ostatnie sześć kilometrów naprawdę ,,przeczłapałem". W dalszym ciągu nie jest to wynik w jaki celowałem, ale przynajmniej wróciła nadzieję na udany maraton!

          Każdy złoty medal Mistrzostw Polski cieszy mnie ogromnie i jest dla mnie motywacją do dalszej ciężkiej pracy. Prawdą jest jednak ,że najbardziej cieszą medale wywalczone w ciężkim boju z mocnymi przeciwnikami. Skromna obsada Mistrzostw Polski była spowodowana brakiem nagród za wspomnianą klasyfikację. Mam nadzieję, że organizatorzy wyciągną z tego wnioski i w przyszłości zorganizują mistrzostwa na odpowiednim poziomie sportowym.

 

fot. Jarosław Dulny